KONTROLOWAĆ CZY ZAUFAĆ?

Szanowni Państwo, problem nadmiernego spędzania czasu przez dzieci na grach komputerowych czy w Internecie nie jest nowy. Zarówno uczniowie jak i rodzice nieraz zetknęli się z poradami, jak z tym walczyć. Były to lekcje wychowawcze w szkole, poradniki, szkolenia, artykuły w prasie.

Jednak, mimo że wiele instytucji stara się podnosić świadomość tego zagrożenia jak i rozpowszechniać sposoby radzenia sobie w sytuacji uzależnienia dziecka, problem narasta. Niewątpliwie czas pandemii wraz ze zdalnym nauczaniem problem bardzo pogłębił. Podstawowy obowiązek dzieci i młodzieży, jakim jest nauka, odbywa się za pośrednictwem ulubionych urządzeń: komputerów, telefonów. Lekcja trwa, a uczeń niestety jednym kliknięciem może znaleźć się w innym, upragnionym miejscu: grze, portalu społecznościowym, filmie lub po prosu buszując po Internecie. Co więcej, obok niego najczęściej nie ma nikogo, kto mobilizuje, gdy uwaga skręca w zakazane rejony. Rodzice w tym czasie pracują, a nauczyciele nie są w stanie mieć na oku każdego.


    Nie chcę jednak skupiać się na analizowaniu sytuacji, jak jest, każdy widzi. Myślę, że w tym kontekście, najbardziej wartościowa będzie pomoc w znalezieniu odpowiedzi na pytania dręczące wielu rodziców: czy kontrolować swoje dziecko a jeśli tak, to jak duża powinna być to ingerencja? Prowadząc lekcje (jeszcze stacjonarnie) dotyczące zagrożeń związanych z multimediami, mam zwyczaj zadawać uczniom pytanie, czy według nich rodzice mają prawo otworzyć komputer, telefon swojego dziecka i przeglądać ich zawartość: historię, korespondencję. Oczywiście, w odpowiedzi słyszę, że to byłby zamach na ich prywatność i w żadnym razie nie wolno tego robić. I tu zaczynam swoją "robotę" polegającą na uświadamianiu, dlaczego rodzic nie tylko ma do tego prawo, ale też, że jest to jego obowiązkiem. Jasne jest, że mama i tata nie mogą kierować się ciekawością, czy potrzebą nadmiernej kontroli, ale świadomością, że wchodząc w prywatną sferę swojego dziecka muszą sprawdzić przede wszystkim stopień zagrożenia. Oczywiście, takich rzeczy nie robi się w każdy piątek po południu. Jeśli mamy z dzieckiem dobry kontakt, znamy jego przyjaciół, zainteresowania i dobrze oceniamy ogólne funkcjonowanie dziecka, to w zwykłej rozmowie jesteśmy w stanie w dużym stopniu  ustalić, czy w jego życiu nie dzieje się coś niepokojącego. Pamiętajmy jednak, że dziecko jest dzieckiem. Przez brak życiowego doświadczenia i wiedzy, a nie celowe działanie, przemierzając Internet, może "wdepnąć" w okolice bardzo niebezpieczne. Internet bardzo realnie niesie takie zagrożenie. Myślę, że wszyscy już wiedzą, że dziecko siedząc w swoim ciepłym pokoju jednocześnie może przebywać w pułapce najgorszych dewiacji. Wiemy, ale zapominamy. Dlatego zdecydowałam się o tym napisać.
 Kontrola działalności dziecka w multimediach jest konieczna. W zakresie treści i czasu. Jeśli chodzi o czas, to w tym tekście nie będę się na tym skupiać (jest to wiedza powszechnie dostępna - najkrócej: młodsi uczniowie maks.  2 h, starsi maks. 3h dziennie).  
Kontrola rodzicielska jest pomocą w ochronie dzieci i młodzieży przed brutalnością, zachowaniami seksualnymi, wulgarnością w grach i Internecie. Taką kontrolą jest np. zwracanie uwagi na oznakowanie gier (system PEGI przyjęty w Polsce). Ochroną przed niebezpiecznymi treściami w Internecie najlepiej zajmie się odpowiednia aplikacja. Każdy rodzic bez problemu może taki program zainstalować sam. Myślę, że pomocna w wyborze będzie strona analizująca zalety i wady poszczególnych programów: www.pcworld.pl/ Najlepsze-aplikacje-do-kontroli-rodzicielskiej  (artykuł z 19.01.2021). Decydując się na konkretną aplikację, możemy zadecydować o zakresie kontroli.
Najlepiej ustalić to wspólnie z dzieckiem. Jeśli będzie ono rozumiało sens nadzoru, to nie będzie tego traktować jako opresję. Nie musimy od razu kontrolować całej poczty i  rozmów dziecka (choć są i takie możliwości). Przede wszystkim ochroną można objąć dostęp do niebezpiecznych treści. Jeśli dziecko przez ciekawość i naturalną niedojrzałość trafi na zdjęcia i filmy, których może się przestraszyć nawet osoba dorosła, to już się nie da tego "odzobaczyć". W młodej psychice może to spowodować spustoszenie. Odpowiednia aplikacja może dać mu komfort, że tak się nie stanie.


 Drodzy rodzice, zastanówcie się również nad portalami społecznościowymi waszych dzieci. W pracy w naszej szkole spotkałam się z przypadkiem, kiedy dziecko korzystające z fecebooka, będąc w z rodzicami, wplątało się w kontakt z grupą, która szantażując (np. śmiercią rodziców), wymuszała nagie zdjęcia. Ci ludzie zostali ustaleni i zatrzymani przez policję, ale oczywiste jest, że proceder jako taki na pewno się nie skończył. Warto się poważnie zastanowić, po co jedenastolatce fb?  
Aplikacje kontroli rodzicielskiej poza ochroną co do treści mogą regulować również czas, w jakim dziecko  korzysta z Internetu. Ustalając to z nim, trzeba najpierw dobrze przemyśleć wymagania (być może z kimś  skonsultować), a potem być konsekwentnym.  Im wcześniej wprowadzamy zasady, tym lepiej. Dziecko, które "od zawsze" wiedziało, że siedzenie przed komputerem czy z telefonem bez ograniczeń nie jest normalne, nie będzie traktowało owych ograniczeń jak karę. Jeśli jednak regulowanie zasad opiekunom "umknęło", to na wprowadzanie tych zdrowych, na szczęście, do pewnego wieku nie będzie za późno. Wymagało jednak będzie dużo więcej zaangażowania i pracy.


W rozmowach z rodzicami na temat ograniczeń zdarza mi się usłyszeć, że dzieci zarzucają im brak zaufania. Nie dlatego stosuje się w wychowywaniu dzieci zakazy, że nie ma się do nich zaufania. Zaufanie wiąże się z odpowiedzialnością. Dziecko, póki nie dojrzeje, nie jest w stanie wziąć za siebie pełnej odpowiedzialności. Nie jest w stanie ocenić zagrożeń. Stąd zasadę zaufania warto stosować odpowiednio do stopnia rozwoju dziecka: "Ufam, że zajmiesz się młodszą siostrą pod moją krótką nieobecność", ale nie: "Ufam, że jeśli ci pozwolę na samodzielny wyjazd z nocowaniem bez wiedzy, gdzie i z kim będziesz, to zadbasz odpowiednio o siebie". Ryzykiem jest pozostawić swoją pociechę bez kontroli, czy choćby obserwacji tego, co robi, bo "ufam swojemu dziecku".


    Czas, kiedy dzieci bez przerwy były z nami i przez to mieliśmy wpływ na ich kształtowanie, w zasadzie minął. A od tego, co buduje psychikę dziecka, zależy, jaka dorosłość je czeka. Stąd często należy zadawać sobie pytanie: Czy na pewno wiem, co dzieje się w głowie mojego dziecka? Czy mój syn, czy moja córka ma odpowiednie bodźce, by w przyszłości stworzyć szczęśliwą rodzinę, w pełni się realizować, być odpowiedzialnym człowiekiem? Czas wziąć na siebie jeszcze większą odpowiedzialność za jego przyszłość, bo ten, gdy bezpiecznie bawiło się na osiedlowym trzepaku, bezpowrotnie minął. Dlatego nawet w pracy, za pomocą aplikacji, można czuwać nad jego bezpieczeństwem oraz tym, czy stosuje się do umówionych zasad. Zdaję sobie sprawę, że w wielu przypadkach wprowadzenie ograniczeń będzie trudne. Jeśli rodzic jednak zda sobie sprawę z wagi problemu, to jest to do wykonania!


Zachęcam do korzystania z bezpośredniego kontaktu ze mną: telefonicznego oraz w gabinecie.


Pedagog szkolny - Anna Stańczak - Mańkowska